Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

niedziela, 21 lipca 2013

Sweterek Nina...

....bo włóczka "Nina":))


To miała być robótka na wynos,miałam sobie pomału szydełkować siedząc na ławce.Ta mała robótka jednak tak mnie wciągnęła,że szybko stała się za duża żeby się z nią nosić.Rzuciłam w kąt inne zaczęte i robiłam już tylko sweterek.Chociaż im bliżej końca ,tym częściej zdradzałam go na rzecz innych dziergadeł,głównie dlatego że zaczęłam mieć wątpliwości czy mi się podoba:))
Powstał ze skarpetkowej włóczki ,którą kupiłam przed rokiem w Lidlu

 i jest to chyba jeden z nielicznych wypadków,kiedy z danej włóczki powstało to co powstać miało:))Normalnie jest tak,że kupuję bo mi się spodobała a później się zobaczy co z tego zrobić bądź z jakimś konkretnym przeznaczeniem o którym zapominam zanim minie tydzień:))Do niej dokupiłam 1 motek (10 dkg)szarej skarpetkowej.
Inspiracją był ten sweterek
Nie mam niestety linka do strony pochodzenia modelu
chociaż w efekcie mój oprócz wzoru

 i łączenia dwóch technik z oryginałem niewiele ma wspólnego.Podoba mi się ten szalowy kołnierz ale niestety nie dla mnie.Nie chciałam mieć zwykłego ściągacza,głównie dlatego,żeby za bardzo nie "ściągał",zrobiłam taki zakłócony,co pare rzędów przerabiałam wszystkie oczka na prawo.
Najpierw powstała szydełkowa część przodu i tyłu
i do niej dorabiałam plisę  przodów.Ponieważ robiłam tył i przód jako całość,wzór na przodach jest do góry nogami ale na tej ciapatej włóczce w ogóle nie widać różnicy.
Następnie nabrałam oczka z drugiej strony na szare pasy na bokach.Pasy na ramionach są węższe,rozszerzają się lekko (tak jak ja :)))do dołu:))
Boki zszyte razem.Wyglądają na nierówne bo nie są porządnie zblokowane,do dywanu gdzie byłoby go zblokować najporęczniej, przez moją sponiewieraną nogę nie mogę sięgnąć.
Dół szarych plis wykończyłam oczkami rakowymi,przody dwoma czy trzema rzędami  francuskiego i luźno zakończyłam.Części szydełkowe pozostawione są bez żadnego wykończenia.




Zapięcie nie jest przewidziane,w razie konieczności ewentualnie spinka.Deliberowałam dłuższy czas nad rękawami,długie,krótkie,w końcu stanęło na długości pośredniej.Włóczki "ciapatej" mam jeszcze sporo,w razie czego mogę je dorobić:))
Sweterek nie do końca wygląda tak ,jak sobie wyobrażałam.Zresztą wymyślałam go jak  zwykle na bieżąco  podczas dziergania.W sumie chyba nieźle,chociaż grubemu to we wszystkim bardziej"..źle" jak "nieźle":))

Słonecznego popołudnia:))

poniedziałek, 8 lipca 2013

Różności..

     Jakoś ostatnio przydarzają mi się różne,mniej lub bardziej nieprzyjemne rzeczy.
A to walnę kołem w krawężnik i zakup opon planowany na wiosnę trzeba przełożyć na już.A to drobne zaprawki na lakierze skutkują diagnozą :
matka ,ty sprzedaj to auto i kupuj nowe.
Tja....
Już się przyzwyczaiłam do myśli o zakupie nowego(starego nowego gwoli ścisłości)auta,gdy jako następna padła mi komórka.Fakt ,nowa nie była,swoje przeszła,nie jestem wymarzoną właścicielką,traktuję przedmioty ....no,jak przedmioty właśnie:))Nie byłam więc specjalnie zaskoczona,zdradzała już pewne objawy kończenia się ale miałam nadzieję,że tak do jesieni dotrwa.Nie dotrwała.Kolejny ,choć planowany jednak nie na teraz,wydatek.
Niedawno przyjechała więc nowa,śliczna  zabawka.Mam mocne postanowienie poprawy,nie chcę traktować jej po macoszemu i zastanawiam się w co ją ubrać:)))
Zabawka jest fajna,jeszcze jej całkiem nie oswoiłam ale powoli sie uczę:))
Planowałam pobawić sie nią w ogrodzie botanicznym.Byłam raz ale krótko,rzuciłam okiem .....

......komórki i obiecałam sobie przyjść na dłużej i porządnie wszystko nowym sprzętem obfocić:)))
Ten plan miał być realizowany własnie dzisiaj.Było trochę czasu,pogoda jak marzenie:))
Ale najpierw chciałam wysłać paczkę ze spódniczką dla Joasi,wpaść do dwóch sklepów i potem już spokojnie oddać się przyjemnościom:))
Taki był plan.Skończył się na schodach prowadzących z przejścia podziemnego pod dworcem.
Potknęłam się,rąbnęłam jak długa,waląc kolanem o kant stopnia.Stwierdziwszy,że chyba jestem w jednym kawałku pozbierałam się z tych schodów cholernych i próbowałam dzielnie przeć do przodu.Na kolanie momentalnie wyrosła mi bania jak pięść,trochę je do tego zdarłam.Żeby było śmieszniej miałam na sobie białe spodnie,które po wywrotce bardzo białe już nie były.Dokuśtykałam jakoś do poczty bo była dość blisko,załatwiłam co miałam do załatwienia i czuję,że chodzić to ja za bardzo nie mogę.Kuśtyk,kuśtyk jeszcze kawałek do taksówki.Uczynny kierowca, Turek, koniecznie chciał mi głaskać kolano,żeby nie bolało i całą drogę mnie pocieszał:))

A teraz kolanko wyleguje się na podusi i tylko zmieniam mu chłodne okłady.
W związki z powyższym wycieczki zostają zawieszone do odwołania:))

     Na podusi wyleguje się też razem z nogą kolejna zaczęta robótka,traktowana jako robótka na wynos lub towarzysząca przy grze:))Początkowo taką na wynos miał być sweter ale jak się do niego przyssałam,to zrobił się za duży żeby z nim na spacery latać:))
Przeszedł już jeden z etapów drutowanych,zaczynam drugi.Ale już nie wiem czy mi się to wszystko podoba:))
Sporo udało mi się podgonić z robotą w piątkowy wieczór  kiedy sąsiedzi imprezowali i spać sie nie dało.Tym razem jednak nie wzięli nas z zaskoczenia,o nie.W piątkowe przedpołudnie ujrzałam przy naszej bramie takie oto ogłoszenie:
Drodzy sąsiedzi,z powodu urodzin może być  dzisiaj u nas nieco dłużej głośno.Jeżeli ktoś niemógłby z tego powodu spać,zapraszamy do nas na piwko.Dziekujemy za zrozumienie.

Sympatycznie,prawda? I jak tu się złościć:)) W ramach przygotowań zabezpieczyłam sobie własny środek nasenny...
....rezygnując z sąsiedzkiego piwa i poświęciłam wieczór robótkowaniu rzecz jasna:)))Imprezowicze,wykazując się zrozumieniem dla sąsiadów, grzecznie o 1 skończyli,nie było tak źle:))

   Włócząc się ostatnimi dniami po ulicach,niewiele uwagi poświęciłam drzewkom,krzaczkom czy kwiatkom co,jak wiadomo, zwykle mnie zajmuje.Teraz oglądam samochody:)))Nie wiem co mam kupić ,specjalnie obznajomiona z motoryzacją nie jestem no to nadrabiam braki w wykształceniu.Ale przez to nie zauważyłam jak pięknie kwitły dorodne derenie,gdy się opamiętałam były już mocno sfatygowane po deszczach.Jeden z mniejszych ,bo sa prawdziwe drzewa ,takich dużych nie widziałam:))
I informacja drzewkowa dla Marleny - Marleno,Catalpy kwitną :)Tylko nie przyjrzałam sie z bliska i nie wiem czy dopiero czy już przekwitają,bo kwiaty jakieś takie maławe.Ale pachnie wokół zabójczo:))
Czy ja jeszcze jakieś różności dla Was miałam?A tak,chciałam się zakupami pochwalić:))W sierpniu mam w rodzinie wesele,w poszukiwaniu "czegoś"nawiedziłam miedzy innymi sklep z tkaninami.Na wesele nic nie znalazłam ale natknęłam się na dwie fajne resztki,które przygarnęłam:))
To na wierzchu to mieszanka lnu z czymś tam w pięknym srebrno-szarym kolorze,ta druga tkanina to bawełana z przeznaczeniem na spodnie.Lnu nie jest dużo ale jakaś bluzeczka będzie:))
I to by chyba było na tyle:))
A,jeszcze jedno ;)Jak myślicie dokąd wybrały się te buty?

Miłego tygodnia Wam życzę,ciepłego i bez wypadków:))

PS.
Jeszcze a'propos ogłoszeń na drzwiach,przypomniała mi sie taka historia.
Otóż dawno temu,za głębokiej komuny,miałam sąsiada,który prowadził tzw.melinę.Młodsi niech zapytają rodziców co to takiego;)Interes dobrze prosperował aż do momentu ,gdy zainteresowała się nim milicja ,tym razem nie zainteresowana zakupami tylko wykonywaniem obowiązków:))Nie wiem co taż milicja mu zrobiła ale pewnego dnia na jego drzwiach pojawiła sie informacja:
Proszę nie pukać,bo nie ma po co i już nie będzie.
Proszę udać się pod inny adres.
Notabene tych adresów wówczas było zatrzęsienie:)))
Dobrej nocki:))

czwartek, 4 lipca 2013

Się pracuje....

Naturalnie nie wypuszczając robótki z ręki:))
A robi się to to
Na razie się szydełkuje,potem będzie się drutować,znów szydełkować a na koniec powstanie sweterek.Takie przynajmniej są założenia ;)
No to wracam do pracy bo wpadłam tylko na chwilę:))

wtorek, 2 lipca 2013

Jak dobrze wstać skoro świt-wersja II

-Antooonia!

    Rozmawiamy...nie ,jestem sama...a gdzie ogród?..czemu tak ciemno?..gdzie...

O cholera,a taki miałam piękny sen.
Niemal spadam z łóżka.Szarówka ,która może być godzina,chyba między 4 a 5.Idę potykając się o własne nogi.Tylko nie patrz w okno,bo zapomnisz a tak pięknie  mi się śniło.Cholera!Patrzę na zegar-tak jak myślałam,wpół do piątej.
Robię co trzeba,obijając sie o ściany wracam do łóżka,jeszcze dwie godzinki snu.Zakładając,że zasnę.Myślę intensywnie o moim śnie,może będzie się śnił dalej,czasem się udaje.Zasypiam.




Coś gra....Kurcze,budzik....
Nie otwierając oczu macam po stoliku,naciskam-gra,naciskam znowu-dalej gra,co u licha.
Nie otwieram oczu ,jeszcze nie...
Gra i gra.Macam dalej-przecież to czytnik tak cisnę,szukam telefonu,jest,teraz nie pomylić stron,naciskam-mam 5 min,co za rozkosz.Jestem nieopisanie wdzięczna człowiekowi,który wymyślił drzemki w telefonie:))

Znów gra-nacisnąć-5 min snu,melodyjka-nacisnąć,melodyjka-nacisnąć.....

Otwieram oczy w obawie ,że drzemki już się skończyły a przecież sama z siebie się raczej nie obudzę.Wpół do ósmej.Pora wstawać ale jakoś dzisiaj mi trudno,poleżę jeszcze chwilę...Ale jak zamknę oczy to zasnę,odrzucam kołdrę,w razie czego zimno mnie obudzi....i budzi:))
Jak pijana drepczę do kuchni ,nastawiam kawę,tym razem wdzięczna temu co kawę wymyślił ....:))

Miłego dnia :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Wyniki candy

Nie zwlekając spieszę uprzejmie donieść,że już wiadomo do kogo pojedzie spódnica:))
Wszyscy chętni zostali wydrukowani,pocięci,poskładani i wrzuceni do koszyka:)))
Następnie rączką moją własną-bo ja sierota bywam niespotykana-absolutnie nie podglądając-wylosowałam

                                           Joannę :))
Joanno gratuluję i proszę o kontakt.
Wszystkim dziękuję za udział w zabawie,bardzo żałuję że nie mogę wszystkich obdarować.
Życzę miłego ,letniego tygodnia:))Buziaki:))