Ogarnęła mnie również przedświąteczna gorączka,trudno się oprzeć temu owczemu pędowi.Do tej pory tylko oglądałam jak inni produkują bombki,aniołki,śnieżynki aż i mnie wzięło:)))Dwa wieczory dłubałam,dzisiaj urobek usztywniłam (szklanka cukru zagotowana ze szklanką wody,to tak dla pamięci i ewentualnej informacji) i niektóre są już gotowe.
Reszta dosycha tu i ówdzie:))
A wcale nie gwiazdki miałam robić,o nie.Czeka czapka,a nawet dwie,a właściwie to trzy i na żadną jakoś ochoty nie mam.Na jedną z nich nawet przygotowałam sobie schemat i na razie leży jak widać:))Z boku łypie na mnie niebieski "obowiązek"z którego nie chce mi się wywiązać.Ale leży jak wyrzut sumienia i nie pozwala o sobie zapomnieć.Powinnam jeszcze zrobić rękawiczki-raz,dwa,trzy-trzy pary(!) a to wszystko do świąt.Tija....
A tymczasem zaczęłam sobie robić lniane elementy do pewnego letniego projektu....Że już w ogóle nie wspomnę o niezblokowanym swetrze:(.
I tak to jakoś ogarnąć się nie mogę.Do gorączki przedświątecznej dołączyła gorączka podróżna i obie nie dają mi się skupić.
A tymczasem na świat wyjrzało słoneczko,zimy szczęśliwie nie widać i wciąż trwa jesień:))
A gdy słonko to i moja ulubienica goryczka uśmiecha się do mnie pod domem :)).
Słonka mnóstwo Wam życzę a sama zagłębiam się w czeluście internetu w poszukiwaniu odpowiedniego wzoru na rękawiczki:))
Miłego tygodnia:))