Nie dało się nic wymyślić więc nie pozostało nic innego jak spruć .Sprułam cały i znów od nowa.Miał być prezentem doręczonym miesiąc temu.Przyjaciółka wspaniałomyślnie wyraziła zgodę na odroczenie i w końcu udało mi się go skończyć.
Wersja ostateczna różni się trochę od pierwszej.Jak większość moich robótek,tak i ta powstawała bez jakiegoś konkretnego wzoru i pomysł na nią ewoluował w trakcie dziergania,co zaowocowało zresztą błędem przy bordiurze.Błąd polegał na tym,że nabrałam za dużo oczek po pasie poprzecznym wzoru i pracowicie (i nudno) wydzierganych pikotek okazało się być za dużo i nie sposób ich było pojedynczo przyszpilić.Naprawdę nie miałam już zdrowia pruć po raz nie wiadomo który,zostawiłam te nadmiary, przyszpiliłam brzeg w ząbki i tak ma być!Tego się będę trzymała:)))
Na zdjęcia mam tylko parę godzin a tu ani pogody-za oknem gęsta,wilgotna mgła-ani fotografa ,w tych warunkach są domowo-przyokienno-po części lampobłyskowe.
Szal dziergany z Alpaki Dropsa na drutach 3 ale ile jej w końcu zużyłam?Lecę zważyć bo po tych wszystkich pruciach i zmianach koncepcji już się pogubiłam:)))Wyszło tak plus-minus 20 dkg.
Żeby się lepiej układał,nadałam mu nieco rogalowaty kształt.Jest całkiem spory a ponieważ wiosna jakoś się nie spieszy,da się go jeszcze z pewnością ponosić.
Cóż,to byłoby na tyle:))Wczoraj zaczęłam dziergać sweter więc może za kolejny miesiąc się odezwę;)
Miłej niedzieli i rychłej wiosny Wam życzę:)))