Ale tym razem było gorzej.Zobaczył tego niebieskiego i natychmiast "skajpuje":babcia zrobisz?A babcia na to -bo przecież wyboru nie ma żadnego,wszystkie babcie to wiedzą-jasne,zrobię,a jakże i robi dobrą minę a w duchu myśli:ratunku,przecież ja w życiu zabawek nie robiłam!Jak to cholerstwo ugryźć?!
Myślałam i myślałam,jak długo się dało odkładałam na później ale w końcu czasu zostało bardzo mało-w poniedziałek młody zgłosi się po odbiór swego potworka.
Ludzie,ile zdrowia takie małe paskudztwo kosztuje!
Robiłam ,prułam,klęłam,kombinowałam i w końcu skończyłam.Zabrało mi to 5 razy tyle czasu ile mi się wydawało,że zabierze.Mistrzostwo świata toto nie jest.Amigurumi to zdecydowanie nie dla mnie.Mam za wielkie łapska do takich robótek.Na końcu jeszcze schrzaniłam dokumentnie oczka temu ninju :(
I szlus,koniec,ende.Oby nigdy więcej:)))
Mam nadzieje,że klient nie będzie zgłaszał przesadnie dużo zastrzeżeń a jeszcze większą nadzieję,że nie zamówi reszty towarzystwa:)))
A tak wygląda oryginał bo pewnie nie wszyscy ich znają:))
Poza tym skończyłam sweter (choć mam niejasne przeczucie,że do poprawki ) i chustę-z tej jestem bardzo zadowolona.Obie rzeczy do obfocenia co w listopadzie nie jest rzeczą prostą.A zaczęłam szydełkować coś co właśnie powinno być skończone.Ninja mi weszła w drogę:)))
Miłej niedzieli Wam życzę i idę kończyć pakowanie-jutro wracamdo mojego remontu:)))