Prawa autorskie

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tym blogu są mojego autorstwa i stanowią moją własność.Jeśli jest inaczej-wyraźnie informuję o tym.Proszę nie kopiować ich i nie rozpowszechniać bez mojej zgody.Dziękuję.

czwartek, 22 marca 2018

Kocyk czyli zapasów wyrabianie

     Staram się być konsekwentna i od dawna nie kupiłam żadnego motka,uparcie pozbywam się tego co mam.Tym razem udało mi się pozbyć jakichś dwóch reklamówek włóczki :)))Włóczki łączyłam w dwie lub trzy nitki,jak tam się zdarzyło żeby uzyskać mniej więcej podobną grubość,grubsze przerabiałam pojedynczo.Żeby dziergadło pasowało do wystroju wnętrza ufarbowałam trochę sprutej kremowej  wełny na zielono.
I powstał kocyk:)))


Koc składa się z 40 kwadratów...

 ...które następnie zostały "zszyte "szydełkowym łańcuszkiem.




Włóczki są różne ale w jakichś 90% jest to wełna,miejscami żywa i podgryzająca ale akurat mnie to nie przeszkadza.



 Koc zrobiłam na drutach nr 6,waga pokazuje ok.1,5 kg.
Z miejsca polubiony i używany:)))I trzeba  podkreślić,że nic tu nie było prute(sic),bardzo przyjemna robótka:))
A teraz wzięłam się za kosz" niebieskości":)))

Ciepłej wiosny życzę:)))

sobota, 17 marca 2018

Zimową wiosną

Wróciła zima :((

Nie żeby to jakaś niespodzianka była ale przecież trochę przesadziła,sypie od wczoraj i nie zanosi się na to żeby przestało.Plany miałam wyjazdowe ale kto by mi teraz kazał auto odkopywać,zresztą nie cierpię jeździć w taką pogodę,chyba że się nie da inaczej.Mam więc leniwą sobotę.
Na pocieszenie zakwitły mi tulipany i przyleciały motyle:))Taka namiastka:))

Kawa i książka to chyba naklepsze towarzystwo w taką pogodę:))

A gdy książka się skończyła to drutowanie też:) Jako że zima się mimo wszystko kończy,zrobiłam sobie czapeczkę-zwyklaka.To takie oczywiste ,prawda;)
Brakowało mi niebieskiej czapki do moich entrelakowych chust  tej i tej a obie bardzo lubię i chętnie noszę .Zbierałam się do tego całą zimę ale co tam,lepiej późno niż wcale:))

Będąc w Quakenbruck miałam ze sobą mojego entrelaka w brązach.który tak się spodobał że musiałam wydziergać kolejnego.Niestety dostępna była tylko włóczka skarpetkowa w markecie,nie koniecznie odpowiednia na ten projekt.Właścicielka jednak zadowolona:))
      Jak już tu jestem ,to pokażę jeszcze jedną chustę,wydzierganą jeszcze w listopadzie chyba.
Przy okazji przeprowadzki robią się też porządki z ciuchami,dziergadłami itp.Sporo nie noszonych swetrów poszło do ludzi,jakieś szale też.Niektóre z dzianin przeznaczyłam do sprucia lub przerobienia.Między innymi sprułam  szal zrobiony ze cztery lata temu i ani razu nie założony.Zrobiłam za chudy  i za długi,jakiś nieporęczny.Od razu sprute niteczki na chustę przerobiłam,która też w jakimś takim dziwacznym kształcie wyszła.

Już po zblokowaniu znalazłam jeszcze jeden kłębuszek  zielonych nici.Zastanowiłam się i.....sprułam zakończenie,dorobiłam zielonej części i chusta już wyszła normalna:))




I już na koniec,tylko z kronikarskiego obowiązku,dwie pary skarpet:).


 Została mi jeszcze jedna zaległość a że rzeczona zaległość duża jest,to wymaga jednak osobnego postu (posta?znów nie wiem ).W przyszłym tygodniu może?Może:))
Tymczasem miłej zimowo-wiosennej niedzieli życzę:)))






czwartek, 15 marca 2018

Quakenbrück

         Dzisiaj wycieczka krajoznawcza:)))
Odwiedzicie ze mną (jeśli zechcecie bo przecież przymusu nie ma ;))  Niemcy,w Niemczech Dolną Saksonię a w niej  nieduże, 13-tysięczne miasto Quakenbrück.

Historyczne stare miasto charakteryzuje się ok.setką ,
pochodzących z różnych okresów domów z muru pruskiego.







Charakterystycznym obiektem w mieście jest Hohe Pforte- brama miejska,jedyna zachowana z pięciu .

 Markt czyli Rynek.

 

 



 Rzeźba "Biedny podatnik" autorstwa Hansa-Gerda Ruwe.
Przed urzędem skarbowym :))
 Oczywiście nie ominęłam miejscowych cmentarzy.Są trzy ale odwiedziłam tylko dwa z nich.Jeden na obrzeżach miasta ,w dawnej wsi Hengelage,obecnie włączonej do miasta,mały i nieciekawy.Drugi w centrum miasta ale też jakiś mało interesujący.Można tam tylko zobaczyć jedyną basztę jaka zachowała się z istniejącego tu kiedyś zamku.

 


Taka ciekawostka:
widzicie te żaby?Jest ich w mieście mnóstwo.Legenda miejska głosi,że nazwa miasta wzięła się właśnie od kumkania (kwakania)żab,których ponoć jest tu zatrzęsienie,jako że okolica obfituje w podmokłe tereny,rzeczki,stawy i kanały.Żaba więc stała się symbolem miasta i tak jak np.we Wrocławiu na każdym kroku spotyka się krasnale,tak w Quakenbrück-żaby:))


 Naukowcy jednak zupełnie się z tą legendą nie zgadzają twierdząc,że nazwa miasta nie ma zupełnie nic z żabami wspólnego i oznacza "most nad drżącymi bagnami".Mieszkańcy najwyraźniej wolą jednak swoje żaby i te są wszędzie:)))




Na cembrowinie oczywiście też żaba:))
 

 
Co mi się spodobało ,to  roślinne "spowalniacze"na uliczkach gdzie jest ograniczenie do 30 km.

Wygląda to bardzo estetycznie a rolę swą spełnia nie gorzej od chamskich hopków,nie da się jechać za szybko,wierzcie mi.





Ładny budynek dworca,który jednak już też jako dworzec nie służy.Podobno został sprzedany.


W okolicy,jak wspominałam,jest mnóstwo wody.





Haze,rzeka "miejska"





Podmiejskie uliczki z niemal jednakowymi domkami,obowiązkowo obłożonymi cegłopodobną okładziną.Przed domkami idealnie utrzymane ogródki,wybrukowane podjazdy,uliczki,wszystko.Żadnego kurzu,żadnego błota-nudno jakoś ;)

 
Wszędzie pełno rododendronów,całe rododendronowe żywopłoty,rododendronowe krzaczyska większe ode mnie.Jak to wszystko zakwitnie ,będzie cudnie.
 
Aż szkoda ,że nie zobaczę.Z pierwszym powiewem wiosny wyjechałam.

 I to już ,proszę państwa,koniec wycieczki.
Na do widzenia jeszcze jedna żaba:)))


Podobno jutra zima wraca,brrr.Mam nadzieję że długo nie zabawi.
Na pocieszenie taki bukiecik dziś znalazłam:)))